blog Chmurki eu – Jak zostać pilotem samolotu?

Egzaminy ATPL w ULC – sesja 2

Jedną z największych „przeszkód” na drodze do kokpitu są egzaminy teoretyczne ATPL, które zdaje się w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, czyli w popularnym „ULCu”.

To właśnie dlatego w pewnym etapie szkolenia większość uczniów mniej lata, a więcej siedzi przy komputerze, zakuwa materiał, tyje i gnuśnieje.

Dlaczego? Bo nie robi zbyt wiele poza spaniem, jedzeniem, ew. pracą/studiami i oczywiście nauką. Jestem dokładnie w tym momencie.

Zasady zdawania egzaminów teoretycznych ATPL

Zanim do sedna, czyli moich przygód okraszonych nr 2, przypomnę o zasadach zdawania tych egzaminów. Najpierw należy zaliczyć kurs teoretyczny i wstępny egzamin w ośrodku szkolenia, który taki kurs przeprowadza. O moim wyborze możesz poczytać tutaj.

Następnie składamy wniosek oraz uiszczamy opłatę urzędową (w tej chwili ponad 1000 złotych) za możliwość przystąpienia do egzaminów.

Jak wniosek zostanie pozytywnie rozpatrzony mamy rok na przystąpienie do działania. Czyli na podejście do pierwszego egzaminu. Egzaminów mamy do zdania 14, bo tyle jest przedmiotów.

Aby pozytywnie ukończyć cały proces należy zdać tę magiczną „czternastkę” nie dłużej niż w trakcie 18 miesięcy, ale tylko w sześciu sesjach (najczęściej sesja to wyznaczone dwa tygodnie w pierwszej połowie każdego miesiąca).

Jeszcze jeden ważny aspekt: gdy nie zdamy (a zalicza wynik równy lub wyższy 75%) można dany przedmiot powtórzyć nie więcej niż czterokrotnie.

Gdy skończy nam się osiemnaście miesięcy, nie zamkniemy się w sześciu sesjach lub oblejemy jeden z przedmiotów po raz czwarty, musimy się dokształcić i rozpocząć całą zabawę od nowa.

Mój pierwszy raz

Jak wskazuje tytuł, to moja druga sesja. O szczegółach dotyczących sesji nr 1 możesz poczytać tutaj, natomiast w dużym skrócie przypomnę… W marcu udało mi się zaliczyć wszystkie przedmioty, do których podchodziłem. Wyniki poniżej:

3 marca – METEOROLOGY – 95,3%

6 marca – RADIO NAVIGATION – 86,7%

9 marca – HUMAN PERFORMANCE – 93,7%

11 marca – FLIGHT PLANNING – 84,4%

13 marca – MASS & BALANCE – 93,5%

Najtrudniejszym przedmiotem marcowej sesji była meteorologia, ale udało się zdać ją z najwyższym wynikiem. Być może dlatego, że do niej najlepiej się przygotowałem.

Plan na sesję nr 2

W tym momencie nie pamiętam już czy do kolejnych przedmiotów miałem podejść w kwietniu czy w maju. Nie jest to istotne, bo takiej możliwości nie było. Przez covidowe szaleństwo urząd był zamknięty dla zdających i odwilż nastąpiła dopiero w czerwcu.

Nie udało mi się jednak zdobyć rezerwacji na egzaminy w czerwcu i postanowiłem, że nie będę się tym stresował (można pojawić się w ULCu bez rezerwacji, ale nie ma gwarancji wejścia na salę egzaminacyjną) i na spokojnie przygotuję do egzaminów w lipcu.

Tym bardziej, że spokój był tutaj potrzebny. Za cel obrałem sobie zdanie tylko dwóch przedmiotów. Ale za to uważanych za bardzo trudne.

Pierwszy z nich to Principles of Flight (Zasady Lotu). Drugi to ciesząca się chyba najgorszą sławą General Navigation (Nawigacja Ogólna).

Jeśli chodzi o PoF, to tutaj dochodziły jeszcze „demony przeszłości”. Nieco zlekceważyłem temat podczas egzaminów teoretycznych do licencji PPL i rozprężyłem się w trakcie ostatniego przedmiotu. Nie zdałem go i musiałem czekać miesiąc na poprawkę. Tym przedmiotem były właśnie Zasady Lotu.

Co do Gen Nav byłem raczej spokojny. Materiał dość skomplikowany, ale mapy lubiłem od zawsze i z geografią też mi po drodze. To sprawiało, że myśląc o nawigacji czułem wewnętrzny spokój.

Szczegółowy plan

Był on uwarunkowany tym, w które dni udało mi się zdobyć rezerwację w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. A były to: środa 08.07 oraz czwartek 16.07. W środę chciałem zdawać Pof, dzięki czemu potem miałbym jeszcze tydzień na powtórkę Gen Nav.

Rozpoczęły się wakacje i moje dziewczęta (żona z córką) wywiozłem w miejsce, gdzie powietrze jest dużo świeższe od stołecznego, a sam wróciłem do Warszawy, żeby w spokoju przygotować się do dwóch trudnych egzaminów.

Efekty przygotowań

Efekty były dwa. Jeden bardzo pożądany, oraz jeden uboczny. W przypadku obu przedmiotów czułem się nieźle przygotowany i być może nawet zbyt dużo czasu poświęciłem na naukę.

Nie wiem czy to kwestia zmęczenia czy może mentalna. Pewnie po trochę jedna i druga… Z jednej strony czułem, że wiem już „prawie wszystko”. Z drugiej miałem momenty, w których wydawało mi się, że mi się to wszystko „popieprzy”.

Wyniki

Principles of Flight przysporzyły mi bardzo dużo stresu. Najwięcej z dotychczasowych egzaminów. W dniu egzaminu byłem dobrze wypoczęty i zrelaksowany.

Po wejściu na salę potrzebowałem jakieś pół godziny na odpowiedź na wszystkie pytania. Kliknąłem „zakończ egzamin”. Na ekranie pojawił się wynik 88,64%. Uff, co za ulga!

Jeśli chodzi o General Navigation, to czułem duży spokój. Uczucia podobne do PoF (czyli niby wszystko wiem, ale stresik, żeby coś się nagle w głowie nie popsuło). Egzamin miał być w czwartek, a ja od wtorku byłem przekonany, że nic więcej się nie nauczę.

Jedyny plus przerabiania kolejnych pytań lub zadań polegał na zdobyciu płynności w obliczeniach. A wiadomo, że pomimo 2 godzin czasu na 66 pytań z Gen Nav ten czas lubi płynąć bardzo szybko i zdającym brakuje czasu.

Ku mojej radości we wtorek wieczorem sprawdziłem system rezerwacji egzaminów na stronie ULCu. Zobaczyłem wolny termin w środę. Nie namyślając się długo, zarezerwowałem sobie wolny slot.

Ucieszyło mnie to bardzo, bo wiedziałem, że zbyt wiele się nie nauczę, a przy egzaminie w czwartek środa byłaby dniem mocno stresującym. Obyło się więc bez stresu 🙂

Wtorek wieczór to szybkie przypomnienie najważniejszych zagadnień i dobry, długi sen. Wszystko po to, żeby w środę rano pojawić się na sali egzaminacyjnej i po 1h 15 min zakończyć egzamin z pełnym spokojem. Wynik który pojawił się na ekranie przerósł moje oczekiwania: 95,95%!

Coś ekstra

Pomyślałem sobie, że skoro jest środa, a plan minimum został wypełniony, podejdę jeszcze do nauki dwóch przedmiotów „komunikacji”. Pół środy, cały czwartek na naukę, a w piątek zdawanie.

Wróciłem do domu po egzaminie z Gen Nav, otworzyłem laptopa. Odpaliłem pierwsze pytanie i stwierdziłem, że to bez sensu. Z dwóch powodów:

1. Byłem zmęczony intensywnością przygotowań do dwóch wymagających przedmiotów i potrzebowałem luzu, a nie jeszcze trzech dni „spiny”.

2. VFR Communications oraz IFR Communications to łatwe przedmioty i na pewno zdałbym je w piątek (gdybym dostał się na salę bez rezerwacji, bo podobno kolejki niesamowicie długie).

Zależy mi jednak, żeby z tych łatwych przedmiotów mieć jak najlepszy wynik. To właśnie nimi najłatwiej poprawić sobie średnią wyników z wszystkich egzaminów.

Dlatego „dorzucę” je gdzieś do kolejnej sesji lub zostawię na deser, na ostatnią sesję (nr 5, żeby szóstą mieć w zanadrzu na wypadek jakiejś katastrofy, czyli niezdanego egzaminu).

Plany na kolejne miesiące

Teraz to przede wszystkim wakacje. Więcej luzu, mniej systematycznej nauki. Zamierzam ograniczyć edukację do maksymalnie dwóch godzin dziennie. Reszta to czas relaksu, zabawy, sielanki. Po prostu głowa musi odpocząć. Czuję, że w innym wypadku nastąpiłoby przemęczenie.

We wrześniu lub w październiku chciałbym zdać kolejne dwa przedmioty. „Instrumentation” (Przyrządy) oraz „Airframes, etc.” (Wiedza o Samolocie).

Instrumenty to całkiem przyjemny materiał, Airframes stresuje mnie nieco bardziej. Głównie dlatego, że mój umysł nie jest zbyt „techniczny”.

Wiem już jednak po zaliczeniu 7 z 14 przedmiotów, że sukces leży we właściwym i sumiennym przygotowaniu do egzaminów. I według mnie jest to jedyna droga do sukcesu.

Moje dotychczasowe wyniki

03.03 – Meteorology – 95,29%

06.03 – Radio Navigation – 86,7%

09.03 – Human Performance & Limitations – 93,75%

11.03 – Flight Planning – 84,4%

13.03 – Mass & Balance – 93,55%

 

08.07 – Principles of Flight – 88,64%

15.07 – General Navigation – 95,95%

Średnia z siedmiu przedmiotów to 91,18%. Trzymajcie dalej kciuki, bo jest naprawdę nieźle 🙂

8 thoughts on “Egzaminy ATPL w ULC – sesja 2

  1. Thank you Lukasz for sharing all the details, for the whole EASA ULC ATPL process, plus being so kind and open to share material (!), and congratulations on your exams.
    Keep the good work on the flying side…you will be ready for when the market bounces back.
    Kind Regards
    Jose (from Hong Kong)

  2. Cześć, super się czyta szczególnie w przerwie między nauka do ATPLa. Mam pytanie. Może zdradzisz, podpowiesz jak organizujesz sobie czas na naukę. Jestem w podobnej sytuacji. Jestem mężem i ojcem młodej odkrywczyni swiata i w moim przypadku jest cieżko wszystko pogodzić, stąd też słaby u mnie wynik 3 sesji na trzy przedmioty aktualnie dwa w plecy (Perf i flight planing)?

    1. Cześć Jachu!
      Dzięki za dobre słowa 🙂 Nauka to nieustanna próba oszukania czasu i wydłużenia doby 🙂 Mam to szczęście, że pracuję nieco krócej niż 8h dziennie, więc nie jest najgorzej. W domu: staram się wcześnie wstać i przed pracą 2-3 godziny poświęcić na naukę. Podobnie 2-3 h wieczorem. Bywa, że mam więcej czasu, ale bywa też, że mam go mniej… Rozpisuję sobie dzień po dniu swoją strategię i dzięki temu trudniej jest mi znaleźć wymówkę, gdyby się coś nie powiodło. Staram się średnio przerobić ok. 100 pytań dziennie (teoretycznych czasami więcej, obliczeniowych czasami mniej). Wsparcie żony jest tutaj kluczowe. I wizja, że w końcu to minie i zacznie się normalne życie 🙂 Jeśli chcesz jakieś dodatkowe info jak to u mnie wygląda to pytaj – chętnie się podzielę doświadczeniami!

      1. Wielkie dzięki za kilka przydatnych słów. Również, jak chyba większość wydłużyłem dobę do rozmiarów chyba maksymalnych 🙂 Do tej pory mój schemat nauki wyglądał tak, że uczyłem się danego przedmiotu, po skończeniu siadałem do nowego tak żeby zacząć sesje przedmiotem którego się ostatnio uczyłem. Nie robiłem w miedzy czasie żadnych examów z przedmiotów których już się nauczyłem. Ta czwarta sesja będzie wymagała ode mnie ogromnej pracy. Przedmioty do których chce podejść (z 3 sesji wyniki: Huma:71%, Perf: 69, FP:71%) oraz nowy Meteo. Tu mam pytanie, czy robisz sobie examy z przedmiotów, które już przerobiłeś a obecnie uczysz się nowego? Mi bardzo szybko wylatuje z pamięci to czego się nauczyłem, a wyniki z 3 sesji uważam za solidna bazę do dobrego wyniku 4 sesji.

        1. Jeśli chodzi o to czy robię examy, to maksymalnie dwa – trzy. Wiem, że ludzie lubią je robić, ale poniżej kilka kontrargumentów dlaczego u mnie niespecjalnie to działa:
          1. Ocena z próbnego egzaminu zaciera faktyczny stan przygotowania. Dużo zależy od szczęścia: masz pytania, które „siądą” i wynik jest wysoki. Odwrotnie, braknie szczęścia: wynik będzie niższy. Powoduje to u mnie niepotrzebny mętlik w głowie – z jednej strony daje fałszywe poczucie „jestem dobrze przygotowany”, z drugiej niepewność gdy wynik będzie poniżej oczekiwań.
          2. Wolę ten czas poświęcić na przerobienie konkretnego działu, a dzień czy dwa przed samym egzaminem na przeglądnięcie notatek.
          3. Przerabiając dany dział (nawet wybierając 50% objętości) niespecjalnie podpierając się notatkami, daje mi to pełniejszy obraz stanu mojej wiedzy. Widzę na ile pytań odpowiedziałem dobrze, co wymaga poprawy, itd. Wolę zdecydowanie takie podejście niż robić kolejny egzamin. Zresztą, zwykle jak przerabiam dany dział (bo zawsze przedmiot dzielę sobie na poszczególne działy – na początku nauki podział jest bardziej szczegółowy, potem łączę coraz więcej wątków ze sobą) to pod koniec przygotowań wychodzi mi ok. 80-90% poprawnych odpowiedzi. To daje spokój i przekonanie, że jestem odpowiednio przygotowany.
          4. Nawet taki próbny egzamin wyzwala pewną dawkę stresu. Stresu, którego i tak mamy wystarczająco dużo. Zatem zamiast „dokładać do pieca”, staram się zredukować źródła stresu do minimum.

          U mnie działa to całkiem nieźle i nie sądzę żebym jakoś specjalnie chciał to zmieniać na końcówkę egzaminów.
          Życzę powodzenia w kolejnej sesji – tak jak piszesz, uzupełnisz nieco wiedzę mając w pamięci przygotowania do poprzedniej i powinno być ok!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *