blog Chmurki eu – Jak zostać pilotem samolotu?

Dziecko pilota – czy i jak rozwijać dziecięcą pasję i marzenia?

Zbliża się dzień dziecka. Z tej okazji będzie o dzieciach i o dziecięcej pasji. Postaram się także przybliżyć i opisać trochę gadżetów, które dzieciom mogą się spodobać i omówić filozofię, którą stosuję u siebie.

Z perspektywy pilota z PPL-ką, pedagoga, a przede wszystkim rodzica. Jest to jednocześnie zaproszenie do dyskusji. Czy rozwijać w nich tę pasję? W jaki sposób ją modelować? Jak nie stać się nachalnym i monotematycznym? I jak nie przegiąć?

Rozejrzałem się po pokoju swojej 4-letniej córeczki. Próżno szukać lotniczych gadżetów gdzieś na pierwszym planie. Dbamy o rozwój wielu pasji i o szerokie spektrum zainteresowań, ale siłą rzeczy, gdy tata poświęca lotnictwu całkiem sporo czasu, dziecko ma z nim więcej związku niż choćby dzieci sąsiadów 🙂

Mimo to nie obnosimy się z tym zbytnio. Nie mamy tapety w samoloty, koszulek z wielkim napisem „TATA JEST PILOTEM”, łóżka w kształcie cessny czy airbusa, itd.

Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że w różnych zakamarkach wcale nie ma „skrzydlatych” akcentów. Postaram się je jakoś pogrupować i okrasić swoim subiektywnym (a jakże!) komentarzem. Przy okazji może to być inspiracja do zakupu prezentu na dzień dziecka 🙂

Książki

Czy jest coś fajniejszego niż dobra lektura na dobranoc? A co, jeśli w dodatku opowiada ona o samolotach… Kolorowe sny o chmurkach gwarantowane. Mamy z moją 4-latką kilka ulubionych tytułów, które dostarczają nam wiedzy, emocji i pomysłów.

1. Książki Wydawnictwa Media Rodzina, seria Mądra Mysz. Tanie, broszurkowe wydania, naładowane niezłą treścią. Dobre tłumaczenie, niezłe ilustracje i opisy tego co się dzieje na lotnisku i wokół niego.

2. Marcin Brykczyński „(Opowiem Ci Mamo) Co robią samoloty”. Świetnie zilustrowana i ładnie wydana książka opowiadająca o przygodach dzielnej Wilgi. Na każdej stronie krótki wierszyk i sporo sytuacji, które mogą posłużyć jako pretekst do opowieści i rozmowy z dzieckiem. W książce znajdziemy m.in. wizytę w hangarze, zabiegi agro, czy też Wilgę w wojskowym kamuflażu.

fot. chmurki.eu
fot. chmurki.eu

3. Robert Crowther „Flight (a pop-up book of aircraft)”. Angielska książka z „rozkładankami” w środku. Godna polecenia nie tylko ze względu na fantastycznie odwzorowany kokpit B747 z ruchomą przepustnicą, ale też sporo ciekawostek historycznych. Małe rączki mogą przesuwać wiele papierowych elementów, tak że zabawy przy oglądaniu może być całkiem sporo.

fot. chmurki.eu
fot. chmurki.eu

4. Wspomnieć można też przy okazji o serii Barbary Gawryluk o wyjątkowych psiakach. Mamy na półce historię Morusa, psa pracującego jako ratownik wodny, ale są też inne pieski, m.in. Falco, pies lotniskowy. Po przeczytaniu „Morusa”, nie mam wątpliwości, że seria trzyma poziom i warto sięgnąć też po inne pozycje z tego cyklu.

fot. chmurki.eu
fot. chmurki.eu

Bajki, filmy

1. Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to seria bajek Super Wings, której głównym bohaterem jest Jettek. Dzielny odrzutowiec dostarcza paczki do dzieci w różnych zakątkach świata.

Muszą być dostarczone na czas, bo inaczej ważny plan się nie powiedzie. Do tego ma kilkoro utalentowanych pomocników. Bajeczka emitowana bodaj w TVP ABC. Czy muszę dodawać, że Jettek zawsze zdąża? 🙂

Sympatyczna brygada Super Wings. Motto Jettka to „na czas cały czas” 🙂 źródło: FB, SuperWings NA

2. Pełnometrażowe „Samoloty” to próba powtórzenia sukcesu kultowych już „Aut” ze studia Disney Pictures. Patrząc po ocenach choćby na Filmwebie, to daleko mu do arcydzieła, natomiast mnie i Córci się podobało 🙂

Zarobił też sporo – budżet miał 50-milionowy, dochody z filmu to ponad 231 milionów dolarów.

A „Samoloty” to opowieść o Dustym Popylaczu – rolniczym samolocie, który podąża za marzeniami i chce stanąć w szranki w najważniejszym lotniczym wyścigu świata. Warto zobaczyć 😉

Sympatyczny Dusty może nie jest najbardziej utalentowany. Ale bardzo pracowity i ambitny 🙂 – kadr z filmu Planes, Disney

3. Propozycja dla nieco starszych, bo czterolatce nie podobała się japońska kreska i dość poważna tematyka. „Zrywa się wiatr” to nieco baśniowa opowieść o młodym konstruktorze samolotów, Jiro Horikoshim. Tematyka trudna, wojenna, ale historia bardzo interesująca.

To animowana propozycja dla nieco starszych dzieci; źródło: filmweb.pl

4. W wielu innych bajkach przewijają się specjaliści od awiacji. Jak np. w Top Wings – Ptasiej Akademii czy w popularnym Psim Patrolu. Nie zauważyłem jednak, żeby Skye, czyli pilotka z brygady dzielnych piesków cieszyła się u córeczki większym zainteresowaniem niż inne pieski 🙂

Skye to sympatyczna pilotka z Psiego Patrolu; fot. chmurki.eu

Klocki

To sposób na nabycie pierwszego samolotu w bardzo przystępnej cenie 😉 Niezliczona ilość różnych „letadeł” jest dostępna w wielu sklepach i nawet nie trzeba się specjalnie wysilać, żeby coś nam wpadło w oko.

Dla mnie alternatywą dla najdroższych na rynku Lego, był hydroplan ze sklepu Lidla. Złożyliśmy, ale 4 lata to jeszcze trochę za mało, żeby skonstruować to samodzielnie i dłużej się tym bawić.

fot. chmurki.eu

Modele

Kolejny sposób na tani samolot… Że też nie da się na takim zrobić nalotu i wpisać do logbooka, ech… 😉

Natomiast modele do sklejania to fajny sposób na trening koncentracji, umiejętności manualnych (podobnie jak przy klockach) i krzewienie zainteresowanie samolotami. Moja czterolatka zna różnice między dolnopłatem a górnopłatem 🙂

Nie trzeba kupować nic drogiego – według mnie warto, żeby dziecko jak najwięcej czynności wykonało samodzielnie, dlatego marzenia o idealnym kadłubie i pięknych detalach odłóżmy na bok. Ważne, że wykonawcy będzie się podobać, a z czasem umiejętności wzrosną 🙂

Nie spodziewaj się, że sklejanie modeli z dzieckiem wyjdzie idealnie. Ważne, żeby wykonało jak najwięcej prac. Nie poganiaj, nie poprawiaj zbyt wiele. Perfekcja (o ile istnieje) nadejdzie z czasem. Tu przykład malowania 4-latki; fot. chmurki.eu
Alternatywą mogą być modele (np. firmy Zvezda) składane bez użycia kleju. Poszczególne elementy łączą się na wcisk. Rodzic wycina części, dziecko montuje i nakleja „ozdabiacze”; fot. chmurki.eu

„Maszyny latające”

Nie mam tutaj na myśli tych ze szkiców Leonarda da Vinci. Pominę też drony i modele RC. Przedstawiam raczej dużo prostsze propozycje:

Styropianowy szybowiec z Lidla – koszt 39 złotych. Frajdy trochę jest, ale trzeba mieć kawałek przestrzeni (w domu nie polata, w małym ogródku też nie) i nieco więcej siły do puszczania, chyba że masz już starsze dziecko, wtedy poradzi sobie samodzielnie.

W naszym przypadku to tatę boli ramię po kilkudziesięciu lotach dziennie 🙂 Druga sprawa, szybowiec kiepsko ląduje, często spada na dziób i po paru dniach zabawy nasz jest do podklejenia.

Po kilkudziesięciu lądowaniach na dziobie, konstrukcja nie wytrzymała. fot. chmurki.eu

Alternatywę znalazłem w lokalnym sklepie papierniczym. Nieco mniejszy styropianowy szybowiec, za mniej niż połowę ceny Lidlowej. Nie kupowaliśmy kolejnego, ale czasem warto rozejrzeć się po sąsiedzku, bo lokalne sklepy potrafią miło zaskoczyć.

Styropianowe modele można zaopatrzyć w silniczek, zrobić parę udoskonaleń i takie cudo lata niczym droga maszyna RC – opowiadał o tym w jednym z filmików kapitan Dariusz na kanale Turbulencja.

Latawce – nasz został zakupiony w Decathlonie za 30 złotych. Prosty model z sympatyczną grafiką sprawdził się podczas wspólnego wypadu nad morze, gdy córcia miała 3 lata. Nie trzeba specjalnych umiejętności, żeby pierwszy raz wziąć sznurek do ręki i sprawić, że latawiec będzie krążył nad naszymi głowami.

Inne

Wprawdzie na półkach sklepowych wciąż przeważają samochodziki i lalki, to jednak da się dostrzec wiele lotniczych akcentów. Jak choćby zabawki z serii Little People firmy Fisher Price. Taka zabawka dla młodszych (wg mnie 1-3 latka) pozwala oswajać się z klimatem awiacji 🙂

Zabawek lotniczych dla najmłodszych można znaleźć całkiem sporo. To tylko jedna z nich.

W tym dziale można by upchnąć naprawdę wiele autorskich pomysłów. Kiedyś zrobiliśmy sobie samolot z jakiegoś większego kartonu: skrzydła docięte na kształt, kilka kredek w ruch, żeby narysować z przodu przyrządu i ciągaliśmy się tak po pokoju (z dzieckiem w środku) przez kilka dni, dopóki się karton nie rozerwał.

W zasadzie ogranicza nas tylko wyobraźnia…

Czasem jeździmy wózeczkiem po ogrodzie, córka siedzi w środku i zanim ruszymy, prosimy o informację o pogodzie i bierzemy zgodę na start z naszej wyimaginowanej wieży. Potem robimy krąg, kilka ostrych zakrętów i już z powrotem rozmawiamy z wieżą informując, że jesteśmy na prostej do lądowania 🙂

Inną sprawą jest, że dziecko przebywając ze mną choćby w momentach nauki do ATPL czy planowania trasy, siłą rzeczy nasiąka lotnictwem. Czasem siada na kolanach przy moich notatkach i chce pouczyć się ze mną.

Szczęka opadła mi, gdy w czasie moich przygotowań do zdawania Meteorologii przyszła do mnie z kartką papieru, na której opisała i opowiedziała mi o kilku zjawiskach pogodowych.

Szczęka mi opadła, gdy moje niespełna czteroletnie wtedy dziecko przyniosło mi taki rysunek i objaśniło jego zawartość. fot. chmurki.eu

Prace plastyczne

Córeczka najczęściej rysuje zwierzaki, bohaterów bajkowych, smoki, kwiatki i motylki. Ale czasem zdarzy jej się narysować coś dla taty. Aby to w jakiś sposób pielęgnować można od czasu do czasu wydrukować dostępną w internetach kolorowankę z samolocikiem czy też kupić choćby książeczkę aktywności z Super Wings, etc.

Super Wings nie tylko nauczą latać. Pomogą też w matematyce lub czytaniu. Tutaj przykład zadania matematyczno-plastycznego. fot. chmurki.eu

Lotnicze gadżety, ciuszki, itd.

Akurat nie jestem zwolennikiem tej kategorii gadżetów, więc ani nie mam nic podobnego w szafie, ani nie mam też rozeznania w rynku. Nie wątpię, że znalazłoby się coś wartościowego, ale jednak ja na nic takiego nie trafiłem.

Można też rozważyć zakupy podczas lotu pasażerskiego, gdzie poszczególne linie często oferują jakieś pluszowe samolociki bądź modele ze swojej floty.

Według mnie, nie są to rzeczy warte swej ceny, ale być może podchodzi do tego jak do kolekcjonowania, wtedy można to usprawiedliwić 🙂 Jako jednorazowy zakup, raczej polecam inne kategorie.

Oferta pokładowa Wizzaira. źródło: wizzair.com

„Praktyka”

I tutaj dochodzimy do sedna. Wszystkie te gadżety w domu, bez „praktyki”, to jak lizanie cukierka przez folię. Warto rozglądać się po okolicy i „polować” na wydarzenia po sąsiedzku. A na niektóre można wybrać się także nieco dalej.

Na pewno coroczne pokazy w Gdyni (Lotos Aerobaltics Show) czy przełożone na przyszły rok zawody pucharu balonowego Gordona Bennetta (co roku w innym miejscu, w 2021 odbędą się we Wrocławiu) to wydarzenia, dla których warto pokonać sporo kilometrów i nie będziemy (ani nasze dzieci) tego żałować.

Wybierając się na piknik lotniczy warto zaopatrzyć się w coś chroniącego słuch, np. takie słuchawki Peltor Kids, koszt ok. 70 złotych (są też zielone dla chłopców 🙂 ) – fot. chmurki.eu

Jest też całkiem sporo mniejszych imprez, pikników lotniczych o zasięgu lokalnym. Trzeba pamiętać, że w większości przypadków będzie tam sporo ludzi i będzie głośno. Trzeba mieć tego świadomość i być na to przygotowanym.

Mogę polecić np. organizowaną co roku jesienią Noc w Instytucie Lotnictwa w Warszawie. To wspaniała okazja do zobaczenia w jednym miejscu wielu różnych samolotów, śmigłowców, balonów, części samolotów (np. tego jak zbudowany jest silnik), pojazdów lotniskowych i wielu innych atrakcji, niejako „od kuchni”. Do tych najciekawszych tworzą się kolejki, ale czasami warto poczekać tych kilka(naście) minut.

Noc w Instytucie Lotnictwa, fot. chmurki.eu
Atrakcje Nocy w Instytucie Lotnictwa, fot. chmurki.eu
Atrakcje Nocy w Instytucie Lotnictwa, fot. chmurki.eu
Noc w Instytucie Lotnictwa, fot. chmurki.eu
Atrakcje Nocy w Instytucie Lotnictwa; fot. chmurki.eu

Jeżeli zależy nam na kameralnym otoczeniu, można po prostu w zwykły dzień spakować coś do jedzenia i picia i wybrać się w okolice lotniska.

Dla Warszawiaków ciekawą opcją jest np. na trawniczek na Babicach, gdzie podczas słonecznej pogody co chwilę coś startuje i ląduje, gdzie na niebie majestatycznie poruszają się szybowce, a bliskość hangarów sprawia, że dziecko czuje klimat lotnictwa.

Podobnie w Milewie (okolice Płońska). Może ruch mniejszy, ale można być jeszcze bliżej 🙂 Takich miejsc w całym kraju na pewno jest całkiem sporo – mniejsze lotniska aeroklubowe czy prywatne mogą być właśnie takim miejscem. Wystarczy się rozejrzeć, a w razie czego zadzwonić i zapytać o możliwość wizyty z dzieckiem.

I najprzyjemniejsza część „praktyki”, czyli wspólne latanie. Nie miałem jeszcze tej przyjemności, ale jest to jeden z moich celów na najbliższy (choć nie do końca ściśle określony) czas. Z lekką zazdrością 😉 patrzę na filmy, w których inni piloci zabierają na pokład swoje pociechy i wiem, że prędzej czy później sobie razem polatamy 🙂

Podsumowanie

Lista gadżetów i zabawek dla Twojej pociechy może być jeszcze dłuższa. Ważne, żebyś pamiętał, że czasami najcenniejszym prezentem może być po prostu czas spędzany razem.

Wydaje się że to truizm i każdy to wie. Jednak sam czasami łapię się na tym, że zapominam o tej prostej i pięknej zasadzie.

A co do pasji i marzeń: niezależnie od tego czy jesteś pilotem czy nie… Czy np. grasz w piłkę amatorsko i chciałbyś, żeby Twój syn zrobił karierę jak Lewandowski. A może chciałbyś, żeby córka została sławną skrzypaczką bo Ty próbowałaś i się nie udało.

Pamiętaj, ze to tylko Twoje marzenia, a dziecko może mieć zupełnie inne. I jako rodzice musimy to uszanować. Nie oznacza to jednak, że pewnych zachowań i wzorców nie możemy uczyć i nie możemy podpowiadać.

Ważne, by nie robić tego nachalnie, dać dziecku pewną swobodę. Zainteresować, a nie nakazywać. Czy chciałbym, aby moja córka została pilotem? Nie wiem…

Ale jeśli w przyszłości zechce, to zrobię wszystko, żeby jej w tym pomóc. Jeśli jednak zechce być archeologiem, inżynierem, sportowcem lub hodowcą jedwabników, to również będzie miała moje wsparcie 🙂

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Zapraszam(y) do komentowania.

fot. chmurki.eu

4 thoughts on “Dziecko pilota – czy i jak rozwijać dziecięcą pasję i marzenia?

  1. Fajny artykuł. Maluchy nasiąkają tym, co wokół nich. A tata może pękać z dumy, jak pięciolatek na lotnisku odróżnia cessnę od socaty, a bociana od pirata;-) A 14 latek juz sam sie puszy, ze z calej grupy na podstawowce (gdzie oczywiscie byl najmlodszy) jako pierwszy polecial solo. I dogaduje ci po jakims wspolnym locie, ze to przyziemienie to za daleko bylo;-)

    1. Hehe, aż w końcu dochodzimy do momentu gdy jajko staje się mądrzejsze od kury 🙂 I bardzo dobrze, niech będzie lepsze i mądrzejsze czego Tobie Jacku i sobie również życzę 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *