Czekałem od października, żeby w końcu rozpocząć zdawanie egzaminów i przekonać się czy „nauka nie poszła w las” i jej efekty będą skuteczne. Wiele razy zastanawiałem się nad taktyką i kolejnością zdawania przedmiotów. Ostatecznie udało się utrzymać wersję, o której pisałem w jednym z wcześniejszych postów, czyli 5 przedmiotów na pierwszy ogień.
I choć uczucia miałem mieszane, tzn. jednym razem nie mogłem się już doczekać rozpoczęcia egzaminów, a potem zmieniałem zdanie, bo czułem że czasu za mało, że jeszcze trzeba się douczyć, to finalnie, efekty nauki okazały się całkiem przyzwoite. Zaowocowały pięcioma zdanymi egzaminami. Pozostało ich już „tylko” dziewięć, ale najważniejszy w tym momencie jest dobry start i dobry (chyba) plan na kolejne miesiące. Oswoiłem się ze specyficzną atmosferą ULCu i nawet udało mi się dokończyć sesję w piątek, 13-ego, co nie było oczywiste ze względu na pandemię koronawirusa.
Na wstępie zaznaczę tylko, że mieszkając w Warszawie miałem łatwiej niż osoby przyjezdne, bo rozbiłem sesję na pięć dni egzaminacyjnych, dzięki czemu każdego dnia rano mogłem zdać jeden przedmiot, pojechać do pracy, a następnie przygotowywać się do kolejnego. Uważam, że jest to zdecydowanie łatwiejsza opcja niż jednorazowa wizyta w urzędzie i zdawanie pięciu przedmiotów jednego dnia. Pozostaje mi współczuć mieszkańcom bardziej odległych rejonów.
Po kolei…
3 marca – METEOROLOGY – 95,3%
Meteo w zasadzie obrazuje całe moje wyobrażenie o teorii ATPL. Dużo pytań (prawie 2000 pytań w bazie Aviation Exam), sporo wiedzy. Część przydatna, część niekoniecznie. Tu pojawia się mój ulubiony przykład: ile cyklonów w roku średnio nawiedza rejony na wschód od Darwin w Australii? I tak jak na początku podchodziłem do tego przedmiotu z bardzo dużym respektem, tak po przerobieniu materiału trzykrotnie, wiedziałem już, że jestem solidnie przygotowany i niewiele pytań mnie zaskoczy. Dlatego, mimo że był to pierwszy z egzaminów, do ULCu szedłem spokojny, z przekonaniem, że będzie to dobry dzień. Tak też było i wynik to odzwierciedla.
6 marca – RADIO NAVIGATION – 86,7%
Po 2,5 dnia przerwy wykorzystanej na powtórkę wiadomości z radionawigacji i skrzętnym zapamiętywaniu kolejnych zakresów częstotliwości i szczegółów dotyczących systemów udoskonalania dokładności GPS, stawiłem się w urzędzie z przekonaniem, że po raz kolejny będzie powyżej 90%. Oczywiście, sama powtórka nic by nie dała. Cały materiał również „przerobiłem” trzykrotnie i czułem się dobrze przygotowany. Niestety, trafiłem trochę pytań, których nie spotkałem w bazie, a które dotyczyły jakichś szczególików i nie do końca potrafiłem znaleźć dobrą odpowiedź. Plus standardowe drobne potknięcia, które łącznie dały wynik niespełna 87%. Może poniżej oczekiwań, ale patrząc obiektywnie: najważniejsze, że zdałem kolejny przedmiot i można cisnąć dalej.
9 marca – HUMAN PERFORMANCE – 93,7%
W naukę o człowieku nie zagłębiałem się aż tak jak w pytania z dwóch poprzednich przedmiotów. Przerobiłem je raz, poczyniłem stosowne notatki i na jakiś czas zostawiłem. Po zdanej Radionawigacji miałem weekend na powtórkę wiadomości z „Humana” bezpośrednio przed egzaminem. O ile zagadnienia dotyczące budowy ludzkich narządów (głównie oko i ucho) nie stanowiły dla mnie dużych problemów, to kilka teorii z pogranicza psychologii i socjologii, a przede wszystkim sposób formułowania pytań dotyczących tychże teorii sprawiał, że nie czułem się super-komfortowo siadając do komputera i klikając „rozpocznij egzamin”. Okazało się jednak, że poszło całkiem dobrze, bo wynik ponad 90% świadczy, że o farcie nie może być mowy 😉
11 marca – FLIGHT PLANNING – 84,4%
Zwiększona częstotliwość wizyt w ULCu wcale nie działała na mnie mobilizująco. Półtora dnia na powtórkę dość prostego przedmiotu, ale jednak z pytaniami mającymi niekiedy dość skomplikowaną drogę do prawidłowej odpowiedzi – tutaj czas wcale nie był moim sprzymierzeńcem. Ten przedmiot to sporo prostych obliczeń, ale przy okazji ogromna ilość momentów w zadaniach, gdzie można się potknąć, coś przeoczyć. Dlatego jak zobaczyłem te 84% na ekranie końcowym wcale nie byłem rozczarowany. Poczułem ulgę, bo nie chciałbym drugi raz podchodzić do tego egzaminu.
13 marca – MASS & BALANCE – 93,5%
Ostatni z przedmiotów. Znów tylko półtora dnia na przypomnienie sobie poszczególnych zagadnień, ale tym razem już nieco mniejszy zakres materiału, więc dużo łatwiej. Pojawiła się natomiast niepewność w związku z szerzącym się wirusem, czy w ogóle będę mógł do tego egzaminu podejść. Ruch w urzędzie, jak zwykle dość spory, był ograniczany do osób, które już rozpoczęły swoją sesję, a do tego najlepiej, żeby miały rezerwację. Ja rezerwacji nie miałem aż do czwartku, kiedy to kilkanaście razy logowałem się, żeby sprawdzić czy jakaś rezerwacja nie wypadła. W końcu za którymś razem zobaczyłem wolne miejsce i od razu kliknąłem „rezerwuj”, dzięki czemu wiedziałem już, że do egzaminu spokojnie podejdę i nie spóźnię się do pracy 🙂 A sam egzamin? Bez większej historii… Dwa proste błędy, dwie źle zinterpretowane wartości przy dość banalnych pytaniach kosztowały mnie utratę ponad sześciu punktów procentowych. A szkoda, bo przedmiot łatwy i przyjemny (choć początkowo wydaje się groźny) i po cichu liczyłem na 100% 🙂
PODSUMOWANIE
Pierwsza sesja za mną. Wszystko poszło zgodnie z planem, a tak dobrych wyników się nie spodziewałem. Oczywiście nie będę na to narzekał 😉 Potwierdziły one, że stosowana przeze mnie taktyka jest dość skuteczna i że dalej warto się jej trzymać. Teraz zafunduję sobie spokojniejszy weekend, a po nim siadam do nauki z założeniem, że pomimo pandemii, kolejna sesja w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego odbędzie się zgodnie z planem. A mój plan jest taki, żeby w kwietniu, po Świętach Wielkanocnych, podchodzić do dwóch przedmiotów: General Navigation i Principles of Flight. Według mnie to jedne z najtrudniejszych dziedzin i wiem, że szczególnie POF przysporzy mi pewnie trochę więcej kłopotów. A jak się uda i starczy czasu, to na deser podejdę jeszcze do dwóch „komunikacji”, choć to nie jest priorytetem, bo akurat te dwa przedmioty są banalne.
Tymczasem, czuję sporą ulgę, dzięki temu że udało się nieźle wystartować. Jestem jednocześnie świadomy, że nie wszystkie przedmioty będą zdawane tak gładko. Jednak dobre wyniki motywują do nauki i pokazują, że ATPL „jest dla ludzi”, a zdanie tych egzaminów wymaga tylko (lub aż) sumiennej pracy. Na szczęście mam wsparcie w rodzinie i wyrozumiałą żonę, która odciąża mnie z części obowiązków, abyśmy mogli już wspólnie mieć te egzaminy za sobą. Kto ma rodzinę i zdawał ATPLa lub jest w trakcie, ten z pewnością wie o czym piszę 😉
Cześć,
mam pytanie, z których baz pytań korzystasz? Domyślam się, że z AE, ale pewnie uzupełniasz ją czymś jeszcze.
Dzięki
Hej, Tak jak piszesz, korzystam z Aviation Exam. Dodatkowo podręczniki Oxfordu oraz YouTube, kanały Aviation Training Network oraz The Pro Pilot. Treść ta sama, ale ATN miał tę zaletę, że były podtytuły do każdego filmiku. Wydaje mi się, że na ProPilot również zostało to uzupełnione. Pro Pilot ma z kolei angielskie napisy, czyli łatwiej niektóre zagadnienia zrozumieć. Oprócz tego, gdy potrzebuję coś zgłębić, szukam w internecie dodatkowych informacji. Pozdrawiam!
Niestety zarówno Aviation Training Network, jak i The Pro Pilot zostały usunięte z YouTube’a, więc pomocnych filmów już raczej nie znajdziemy…
W internecie nic nie ginie 😉 Napisz na Messengera albo na maila, to coś zaradzimy 🙂 Pozdrawiam!
Mogę zapytać, czy podczas sesji atpl pracowałeś? Czy rzuciłes wszystko i skupiłeś sie na % z każdego przedmiotu? No i łącznie, ile miesięcy zajeło Ci zdanie wszystkich przedmiotów? 😀
Cześć 🙂 Pewnie, że możesz! Cały czas pracowałem podczas przygotowań i podczas zdawania egzaminów. Tygodniowy wymiar mojego etatu wynosił 25 godzin tygodniowo, ale do tego dwójka małych dzieci – łatwo nie było 😉 Egzaminy zdawałem od marca 2020 do kwietnia 2021. Rozwinięcie odpowiedzi znajdziesz w dwóch artykułach, serdecznie zapraszam do lektury 🙂
http://chmurki.eu/egzaminy-atpl-w-ulc-sesja-nr-5-ostatnia/
http://chmurki.eu/ostatni-dzien-w-pracy-cos-sie-konczy-cos-zaczyna/