I stało się. Nastał ten dzień, kiedy kurs teoretyczny ATPL mam za sobą. Dość już wymagań formalnych i przechodzę do praktycznej części zdawania egzaminów teoretycznych. Jaśniej? W czwartek, 23 stycznia, nastąpiło zakończenie szkolenia teoretycznego ATPL. Trwało ono od września 2019, a zakończyło się zjazdem w ostatni weekend i dopełnieniem wymogów w czwartek.
Od marca egzaminy oficjalne. Aby otrzymać dokument zaliczający szkolenie, należało spełnić poniższe punkty:
-
Obecność na wykładach (minimum 75%).
Wykłady z czasów akademickich często nie kojarzą się najlepiej. Przyznam bez bicia, zdarzało mi się kombinować z frekwencją i nie zawsze miałem ochotę brać w nich udział. Zresztą, nie miałeś tak samo? „Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień…”
Tymczasem zupełnie inne podejście miałem podczas szkolenia do ATPL. 100% frekwencji z własnej, nieprzymuszonej woli. Zawsze niecierpliwie czekałem na kolejne wykłady. Szedłem na nie z nastawieniem, żeby czegoś fajnego się dowiedzieć i nauczyć. Lub ewentualnie ugruntować posiadaną już wiedzę z danej tematyki.
Jako że każdy przedmiot prowadzony był przez specjalistę z danej dziedziny (w niektórych szkołach wszystkie przedmioty prowadzi jedna osoba, sic!), były one możliwością zdobycia bezcennej wiedzy. I w większości przypadków były bardzo interesujące.
-
Zaliczenie 14 testów w trybie „exam” w bazie pytań.
Testy należało zdać na nie mniej niż 55%. W odróżnieniu od egzaminów oficjalnych, gdzie wynik pozytywny będzie oznaczało minimum 75%.
I bardzo dobrze, że próg był obniżony, bo, jak przystało na rok olimpijski, prawdziwa forma dopiero nadejdzie. Póki co należało po prostu zaznajomić się z ogółem zagadnień i mieć nieco większe od bladego pojęcie w danej dziedzinie.
Do takich egzaminów najczęściej przechodziłem po przerobieniu bazy pytań z danego przedmiotu. Najwięcej problemów, co oczywiste, sprawiły mi przedmioty, które dopiero będę przerabiał i fizycznie nie było wcześniej czasu, żeby choć przejrzeć wszystkie pytania. Ostatecznie, udało się ten wymóg spełnić bez jakiegoś wielkiego napinania.
-
Przerobienie z wynikiem pozytywnym 20% z puli pytań każdego przedmiotu w trybie „study”.
Tryb study różni się od trybu exam tym, że mamy dodatkowe wsparcie w postaci objaśnienia zagadnienia, nie upływa nam czas na pytanie i możemy podeprzeć się komentarzami pozostałych użytkowników bazy. Czyli niby łatwo.
Trudność polega na ogólnej objętości. Nie ma problemu, np. z „VFR Communication”. Mamy łącznie około 300 pytań, czyli musimy poprawnie odpowiedzieć na około 60 pytań w bazie. Sprawa „komplikuje się” nieco mocniej w przypadku przedmiotów bardziej obszernych.
Do tych należą choćby „Meteorology” lub „Principles of Flight”. Tutaj mamy odpowiednio ok. 1900 i 1550 pytań. Rachunek prosty, należy odpowiedzieć poprawnie na ponad 380 pytań z meteo i ponad 310 z zasad lotu.
-
Wypracowanie w bazie pytań minimum 400 godzin przed przystąpieniem do egzaminu końcowego.
Oprogramowanie sumuje nasz czas spędzony na platformie. Od rozpoczęcia kursu do daty ostatniego zjazdu minęło około dwudziestu tygodni, co oznacza, że na przerabianie pytań należało poświęcić około 20 godzin tygodniowo.
Spędziłem na platformie już ponad 470 godzin i uważam, że wciąż potrzebne jest pewnie z drugie tyle, żeby z jako-taką pewnością siebie podejść do oficjalnych egzaminów.
-
FINAŁ: zaliczenie pisemnego egzaminu końcowego na minimum 75%.
Egzamin końcowy zdawany jest w siedzibie firmy prowadzącej szkolenie i jest przeprowadzany w formie papierowej. Łącznie mamy 56 pytań, po cztery z każdego przedmiotu. Jest to niejako zwieńczenie wszystkich dotychczasowych działań i przepustka do otrzymania magicznego dokumentu, który pozwala nam na rozpoczęcie prawdziwej „zabawy”.
Z ww. dokumentem udajemy się do Urzędu Lotnictwa Cywilnego (lub wysyłamy wniosek i inne dokumenty pocztą), uiszczamy 1068 złotych opłaty egzaminacyjnej (nie narzekajcie więcej na wysoką opłatę skarbową rzędu 20-30 złotych 😉 ) i czekamy 30 dni na utworzenie konta pozwalającego nam rezerwować terminy egzaminów podczas kolejnych sesji w ULC i podchodzić do egzaminów.
Oczywiście, można też podchodzić do egzaminów bez rezerwacji i podobno nawet nie ma ostatnio dużych kolejek do sali egzaminacyjnej. Wszystko dlatego, że zwiększyła się liczba stanowisk komputerowych. Z innych udogodnień, zmodernizowana została poczekalnia, wprowadzono system numerków (jak w banku czy na poczcie), przez co nie trzeba zawiązywać żadnych komitetów kolejkowych. Wieje zachodem, choć na razie to tylko słaby zefirek.
Case study
Kurs teoretyczny ATPL zorganizowany przez ośrodek szkolenia UnitedSky oceniam bardzo dobrze. Prowadzący prezentowali wysoki poziom prezentowanej wiedzy i chętnie odpowiadali na pytania studentów.
Można by się czepiać kilku drobnych detali, ale na pewno nie zmieni to ogólnej pozytywnej oceny. Dodatkowo, dostaliśmy w pakiecie kilka bonusów, jak choćby wizytę na symulatorze Boeinga 737.
Kurs kosztował 3890 złotych, w cenie otrzymałem 6-miesięczny dostęp do bazy pytań Aviation Exam. Ceny kursów obecnie sięgają nawet 2000 tysięcy euro, zatem uważam, że otrzymałem produkt o bardzo korzystnym stosunku ceny do jakości.
Podsumowując… Moment, w którym obecnie się znajduję to jazda dopiero się zaczyna, ale jestem dobrej myśli. W planie mam podejście do marcowej sesji egzaminacyjnej i zdanie pięciu przedmiotów w pięć różnych dni:
– Meteorology (03.03)
– Radio Navigation (06.03)
– Human Performance and Limitations (09.03)
– Flight Planning & Monitoring (11.03)
– Mass & Balance (13.03)
Moja strategia
Strategia jest następująca: przerabiam wszystkie pytania z następujących po sobie działów, po czym przechodzę do kolejnego przedmiotu. Potem robię to samo po raz drugi,o ile na wszystko starczy czasu.
I bezpośrednio przed datą egzaminu każdego z przedmiotów (zostanie na to ok. 1-2 dni) symuluję egzamin. W tym pomaga tryb „exam”. W wyznaczony dzień rano udaję się do Urzędu, zaliczam egzamin i na 13-tą idę do pracy 🙂
Łącznie na potrzeby marcowej sesji muszę przerobić ponad 5400 pytań. Rozpisałem sobie każdy dzień, aby widzieć kiedy mam wolne, kiedy są ferie, kiedy wypadają mi jakieś dni ze względu na różnorakie obowiązki.
Tworząc taki kalendarz jest mi się łatwiej zmotywować i monitorować postępy. Jeżeli postępy w nauce będą wolniejsze niż przewidywałem, to odpuszczę sobie ostatni z przedmiotów. Masa i Wyważenie to nie jest bardzo trudny przedmiot i powinienem bez problemów być w stanie „upchnąć” go w kolejnych sesjach.
Tak czy inaczej, trzymaj proszę kciuki i nie gniewaj się, że nie mam czasu wyjść na soczek 🙂
Ps. Podczas wizyty w ULC-u złożyłem też wniosek o dopisanie do licencji wpisu VFR Noc (więcej o tym uprawnieniu: praktyka i teoria). Należy wypełnić wniosek, dysponować dokumentem poświadczającym odbyte szkolenie oraz logbookiem. Logbook to książka dokumentującą każdą naszą minutę spędzoną za sterami samolotu.
Oprócz tego trzeba zapłacić 44 złote i poczekać do 30 dni. Na czas oczekiwania dysponujemy „starą” licencją, a jak już dostaniemy wezwanie po odbiór „nowej”, wtedy zostawiamy w urzędzie starszą wersję i cieszymy się z możliwości latania po zmroku.