Słyszałeś o metodzie mastermind? Opowiem o tym, jak może działać w procesie szkolenia lotniczego. I jak może przełożyć się na lepsze wyniki naszych działań.
Co skłania nas ku temu, żeby nasze biuro było biurem z najlepszymi widokami na świecie? Stali czytelnicy wiedzą, że droga do realizacji marzeń bywa długa i kręta. Nie każdemu się udaje osiągnąć cele.
Co więcej, jestem przekonany, że nawet historie szkolenia pozornie piękne i zakończone „łatwym” sukcesem, są obarczone wieloma wyrzeczeniami. Bywają momenty gorsze, gdzie nic nie idzie po naszej myśli.
Jak zatem motywować się do działania, skoro tyle przeszkód czeka na nas po drodze? Aby utrzymać motywację na wysokim poziomie i nie myśleć o poddaniu się, potrzebnych jest kilka czynników. Właśnie o jednym z nich jest ten artykuł…
Wiadomo, że bodźców do rozpoczęcia, kontynuacji i zakończenia szkolenia możemy mieć naprawdę dużo. Pasja, prestiż, pieniądze, ciekawe życie, itd. Każdy sypnie z rękawa przynajmniej kilkoma.
Przypominając sobie regularnie to, czym się kierujemy oraz dodając do tego krótkoterminowe cele możemy konsekwentnie je osiągać. Co jednak działa najlepiej w moim przypadku? Tym bardziej, gdy cele ulegają korektom a priorytety jeśli chodzi o finalny cel mogą się lekko zmienić?
Z pomocą przychodzą ludzie.
Pisałem już wielokrotnie, że wsparcie otoczenia jest niezwykle ważne. W moim przypadku rodzina i wspólny cel (mój i żony) daje pewien komfort i spore wsparcie.
Gdybym realizował poszczególne kursy bez wsparcia lub, co gorsza, czując sprzeciw partnerki, raczej skończyłoby się rozwodem. Jednak rodzina to pewien fundament i absolutne minimum gdy chce się osiągnąć cel.
Tymczasem, ten artykuł nie jest o fundamentach.
Grupa mastermind
Mastermind to idea opisana przez Napoleona Hilla. Następnie skwapliwie wykorzystywana przez biznesmenów. Grupy mastermind są to zwykle małe grupki ludzi, którzy są na podobnym etapie rozwoju swoich biznesów.
Łączy ich zatem wspólny mianownik, ale nie są przecież identyczni. Każdy z nich jest w stanie wnieść do grupy coś pozytywnego korzystając ze swoich kompetencji.
Grupy te są na ogół zamknięte i nie reklamują się, nie chcą pozyskiwać nowych członków. Z reguły bycie w „mastermindzie” oznacza regularne spotkania (online lub na żywo) w celu omówienia strategii i działań na przyszłość, ale także podsumowania swoich dokonań w minionym czasie.
Częstość spotkań, zasady i wszelkie szczegóły są ustalane w różny sposób. Zapewne różnią się znacząco między grupami. Na pewno więcej w temacie podpowie Ci google.
Przełożenie na jakość szkolenia.
Powiesz: no dobra, ale to biznes, a nie kształcenie ani latanie… Niby tak, jednak zastanawiając się nad tym głębiej, możemy dostrzec wiele podobieństw.
Wspólne cele, chęć oszczędzenia pieniędzy i czasu, omawianie taktyki naszych działań. Zbieżności są tak oczywiste, że nie będę się o nich rozpisywał.
Piszę o idei mastermind nie dlatego, żeby teraz namówić Cię do tworzenia sztywnego regulaminu i namawiania znajomych wokół do założenia takiej grupy. Piszę dlatego, że możesz tworzyć taki nieformalny lotniczy mastermind.
Czy to z ludźmi poznanymi na kursie PPL, czy to na szkoleniu teoretycznym do ATPL, czy też znajomych z branżowych grup na Facebook lub przypadkowo napotkanych przy barze.
Nie należę do żadnego masterminda, ale wydaje mi się, że nieformalnie można by to tak nazwać. W mniej lub bardziej regularnych odstępach czasowych wymieniam się informacjami i doświadczeniami z kilkoma bliskimi znajomymi.
Jesteśmy w podobnym momencie kariery/szkolenia, dlatego:
- mamy świeżo w pamięci podobne doświadczenia (przygotowania do egzaminów, poszczególne kursy, itd.),
- mamy wspólne cele: przebrnąć przez szkolenia i dostać pracę w lotnictwie.
Piotrek, Dawid – serdecznie Wam z tego miejsca dziękuję! Mniej lub bardziej świadomie jesteście dla mnie wielką motywacją do kontynuacji szkolenia.
Czasami wystarczy wymiana kilku zdań na temat naszej bieżącej sytuacji i planów na przyszłość by to skłoniło nas do refleksji nad tym, czy robię to we właściwy sposób. Czasem w luźnej wymianie zdań między wierszami mogę wpaść na właściwy trop.
Rodzina to za mało…
Wystarczy dzielić się naszymi własnymi przeżyciami i analizować cudze. Bo, jak wspomniałem powyżej, wsparcie rodziny jest ważne, ale żona czy wujek nie zrozumieją ile czasu potrzeba na naukę Gen Nava czy systemów B737 🙂
Nie będą wiedzieć ile czasu trzeba poświęcić, ile sprawdzić rzeczy, aby dobrze przygotować się do „zwykłego” dwugodzinnego lotu.
Wystarczy, że porozmawiam, np. z Rafałem (również dzięki!), który jest na początku swojego szkolenia. Opowiem o tym jak sam czułem się na początku tej drogi, na co powinien zwrócić uwagę.
I to sprawia, że pomagam innym, a jednocześnie napędzam się do dalszego działania. Ważne jest, że jesteśmy w lotnictwie zanurzeni, że nie działamy z „doskoku”. To pomaga podtrzymać naszą motywację i sprawia, że cały czas chce nam się działać.
A z grupą osób „z tej samej bajki” to wszystko jest naprawdę proste. Pod warunkiem, że jesteśmy autentyczni i nie postrzegamy siebie jako konkurencji. Wszyscy adepci lotnictwa „jadą na tym samym wózku”.
Każdy chce nauczyć się bezpiecznie latać, zrobić licencję zawodową, następnie MCC i Type Rating, żeby w końcu dostać upragnioną pracę. Może się wydawać, że każdy adept jest moją konkurencją.
Jednak nie traktuję tego w ten sposób. Cieszę się z możliwości wymiany doświadczeń i wierzę, że dzieląc się doświadczeniami mogę pomóc innym.
I jeśli będę w stanie swoim pisaniem pomóc choćby jednemu czytelnikowi tego bloga, to będę wiedział że było warto. A dobro zawsze powraca 😉