W końcu! Nadszedł dzień, który zwrócił mi wolność 🙂 W styczniu zdałem dwunasty z czternastu przedmiotów w ramach egzaminów teoretycznych ATPL. Na kwiecień zostały dwa: prawo lotnicze i procedury operacyjne.
Pierwotnie chciałem zdawać w marcu, ale nie zdążyłem się odpowiednio przygotować. Może to i dobrze – było więcej spokoju i pewność, że jestem dobrze przygotowany.
Na początku było pod górkę
Pierwszym problemem w sesji kwietniowej był brak rezerwacji. Po raz pierwszy nie udało mi się zaklepać terminu po uruchomieniu systemu rezerwacyjnego (zwykle ok. dwóch tygodni przed pierwszym dniem sesji). To o tyle ważne, że z powodu „pandemii” bez rezerwacji nie można dostać się na egzaminy.
Na szczęście, pewnego wieczoru spędziłem 4 godziny na odświeżaniu strony z rezerwacjami co pół minuty. Wieczór (od 22:00 do 2:00) zakończył się sukcesem – dwie rezerwacje zdobyte!
Teraz już wiedziałem, że jedyne co muszę, to przerobić materiał z dwóch przedmiotów i potwierdzić zdobytą wiedzę w Urzędzie.
Świetną decyzją było zdanie „osiągów” w styczniu, dzięki czemu miałem mniej nauki na finiszu. Ogólnie, większość moich decyzji dotyczących zdawania ATPL(A) uważam za bardzo dobre 🙂
Trochę nerwów
Niemniej, nie brakowało momentów nerwowych. Zarówno prawo, jak i procedury, są dość podobnymi przedmiotami. Czysta teoria, bez obliczeń. Mnóstwo liczb do zapamiętania, np.:
– minima widzialności podczas podejścia do lądowania (inne dla lotniska docelowego, inne dla zapasowego),
– minima separacji (różniące się w zależności od masy samolotu i rodzaju wykonywanej operacji),
– kategorie samolotów,
– liczba gaśnic w zależności od miejsc w samolocie,
– kolory oznaczeń i charakterystyka środków gaśniczych,
– czas przechowywania dokumentacji przez operatora,
– numery i nazwy dokumentów oraz ich zawartość,
– cała masa innych szczególików.
Z nauką wyżej wymienionych było podobnie jak z innymi przedmiotami. Na początku chłonięcie „nowego”. Następnie frustracja połączona z zagubieniem, bo materiału dużo, a wiedza „nie wchodzi”. Pod koniec ogarniający spokój wynikający z tego, że fakty pomału się łączą, wiedza przyswaja i zdaje się być coraz bardziej poukładana.
Gdy pojawiał się spokój i swoiste „flow” w przerabianiu kolejnych pytań, wiedziałem że mogę udać się na egzamin i będzie dobrze.
Początkowo obawiałem się obu tych przedmiotów i uważałem jest za dość „śliskie”. To znaczy takie, że dostając dziwny zestaw pytań, można było się nieźle zestresować. Rozmaitych wątków związanych z prawem i procedurami jest naprawdę sporo.
Jednak z czasem pewność siebie wynikająca z coraz lepszego przygotowania robiła swoje.
Egzaminy
Na pierwszy (a w zasadzie trzynasty) ogień poszło prawo lotnicze. Zdawałem je w czwartek, w pierwszym tygodniu sesji. Pytania mnie nie zaskoczyły i na 44 zanotowałem 43 poprawne odpowiedzi.
Dało to wynik 97,78%. Pięknie!
Drugi termin rezerwacji miałem na wtorek w drugim tygodniu sesji. Lubiłem rezerwować sobie dni egzaminacyjne w pewnym oddaleniu od siebie. Tylko po to, żeby pomiędzy nimi jeszcze się „podszlifować” z kolejnego przedmiotu.
Ale w niedzielę stwierdziłem, że już niczego więcej się nie nauczę, a w poniedziałek widniał w systemie rezerwacyjnym wolny termin. „Klepnąłem” go i następnego dnia o poranku ruszyłem w dobrze znaną drogę na ulicę Flisa w Warszawie.
Standardowo, trzeba było odstać swoje w kolejce pod urzędem (nawet mimo posiadanej rezerwacji, bo każdy ją posiadał). Po godzinie radosnego oczekiwania zająłem miejsce przy komputerze w sali egzaminacyjnej.
20 minut później klikałem „zakończ egzamin” i jakieś kilka sekund po tej czynności odetchnąłem z ulgą. Zdałem. Skończyłem. Wow!
Wynik był tutaj sprawą drugorzędną, choć oczywiście zależało mi na nim. Jednak nie tak bardzo, jak na zakończeniu całego procesu zdawania egzaminów.
Kto do nich przystępował, ten wie z iloma wyrzeczeniami się to wiąże. Kto ma dwójkę małych dzieci i jeszcze pracuje (na szczęście, w moim przypadku, tylko 5h dziennie) na etacie, ten wie o tym jeszcze lepiej 😉 Udało się zakończyć pewien etap szkolenia. Bardzo ważny etap.
Świętowanie
Gdy udawałem się na pierwszą sesję w marcu 2020 roku, pamiętam jak snułem wizję o wielkiej imprezie w gronie znajomych na zakończenie zdawania. A także o kilku drobnych nagrodach, które sobie obiecywałem.
W kwietniu 2021 roku marzyłem jedynie, żeby mieć to już z głowy. Żeby nastał spokój. Jak obostrzenia zluzują, to bez imprezy się nie obędzie, ale póki co ten spokój jest najważniejszy.
Piszę ten tekst cztery dni po zdaniu egzaminu z „procedur”. Czternastego przedmiotu z czternastu. Wciąż dziwnie się czuję w nowej rzeczywistości.
Po odprowadzeniu córki do przedszkola nie muszę włączać komputera i uruchamiać bazy pytań. Po powrocie z pracy również. Nie mam limitu minimalnej liczby pytań do przerobienia.
Niby to samo uczucie towarzyszyło mi zanim rozpocząłem zdawanie. Jednak teraz jest jakoś fajniej 🙂 i bardziej doceniam wolny czas, delektując się każdą wolną chwilą 🙂
Kończąc już, chciałbym z tego miejsca podziękować za wsparcie całej mojej rodzinie, bo bardzo mocno mnie wspierała.
I dwóm osobom, które podobnie jak ja, walczyły (i nadal walczą) z tematem ATPLa. Dawid i Piotrek – cieszę się, że nawzajem wspieraliśmy się dobrym słowem. Każda, nawet krótka wymiana zdań na temat obecnego poziomu przygotowań i planów na najbliższe tygodnie, była bardzo motywująca i napędzająca do działania. Życzę Wam z całego serca powodzenia na egzaminach, już niedużo zostało! 🙂 I wszystkim innym zdającym również tego życzę 🙂
Komplet wyników
03.03 – Meteorology – 95,29%
06.03 – Radio Navigation – 86,7%
09.03 – Human Performance & Limitations – 93,75%
11.03 – Flight Planning – 84,4%
13.03 – Mass & Balance – 93,55%
08.07 – Principles of Flight – 88,64%
15.07 – General Navigation – 95,95%
15.12 – Airframes – 90%
21.12 – Instrumentation – 88,33%
23.12 – VFR Communications – 100%
23.12 – IFR Communications – 91,67%
21.01 – Performance – 95,83%
15.04 – Air Law – 97,78%
19.04 – Operational Procedures 88,89%
ŚREDNIA: 92,2 %
Gratuluję i zazdroszczę tej satysfakcji z odwalenia dobrej roboty 😉
Obserwuję Twoje poczynania od roku.
Samo zdawanie egzaminów zajęło Ci sporo czasu ale wiadomo jaką mamy sytuację. Najważniejsze, że masz to za sobą.
Jaki jest Twój stosunek do tego co dzieje się w branży lotniczej? Jak w ogóle patrzysz na swoje szkolenia i przyszłość w tym biznesie? Na pewno wiesz, że w tej chwili pracy nie ma i długo nie będzie, nawet dla doświadczonych pilotów. I najstarsi górale nie mają bladego pojęcia ile lat to potrwa i czy w ogóle wróci okres ,,ssania” sprzed pandemii.
Ta myśl Cię nie zniechęca? Czy sytuacja, która nas zastała nie zmieniła Twoich planów odnośnie dalszego szkolenia? Jak to wszystko widzisz?
I jeszcze takie pytanie, (bo domyślam się, że nie szkolisz się z nożem na gardle, że musisz koniecznie jak najszybciej znaleźć pracę w liniach bo inaczej kredytów nie spłacisz) czym zajmujesz się na co dzień, że udaje Ci się to wszystko pogodzić -rodzina, dzieci, nauka, latanie?
Pozdrawiam i wytrwałości w spełnianiu marzeń.
Cześć, dzięki 🙂
Jeśli chodzi o mój stosunek do obecnej sytuacji: liczę, że trend się prędzej czy później odwróci. Nie pierwszy i nie ostatni kryzys, z jakim boryka się branża. Pewne opcje co do przyszłości rozważam, ale na razie nie chcę głośno o tym mówić. Jednak tutaj nie może być suchej kalkulacji – bo do tego wszystkiego dochodzi pasja. Gdybym patrzył obiektywnie, to lepiej byłoby zająć się programowaniem, budowlanką lub jeszcze czymś innym. Inwestując nawet połowę mniejszą kwotę można sobie fajnie ułożyć życie 🙂 Moje podejście jest jednak mniej więcej takie: obecna sytuacja nie może trwać wiecznie i pracę pewnie uda się znaleźć, tylko kwestia czasu.
Na co dzień pracuję w edukacji, a dodatkowo w branży sportowej. Jak się to udaje pogodzić? Nie jest to praca po 8h dziennie, więc można sobie sprawy poukładać wedle priorytetów. A priorytetem jest dla mnie uzyskanie licencji pozwalających szukać pracy. Bo mimo że noża na gardle nie ma, to jednak nie mam odłożonych 300k, więc pewne zobowiązania są 🙂
Pozdrawiam!
Czekałem na ten wpis! Ogromne gratulacje i trzymam kciuki za dalszą drogę.
Tak się składa, że Twój wpis powstał po zaliczeniu procedur operacyjnych, z którymi jak właśnie siedzę przez całą majówkę. 😉
Mam również cichą nadzieję, że kolejne wpisy wciąż będą się pojawiały, bo przecież droga do ATPLa na teorii się nie kończy 😉
Pozdrawiam i do usłyszenia gdzieś na radiu!
Jacku, pięknie dziękuję 🙂
Liczę, że uda Ci się przejść procedury – na początku materiał wydaje się dość skomplikowany, ale z czasem wiedza się układa 🙂 Oczywiście, że kolejne wpisy będą powstawały! Dzieje się całkiem sporo w moim szkoleniu, więc wkrótce będzie też można o tym poczytać 🙂
Pozdrawiam!