Jest takie słynne powiedzenie Seneki: „Jeśli nie wiesz dokąd płyniesz, pomyślne wiatry nie będą ci wiały”. Mój cel jest dobrze znany. Wystarczy spojrzeć na podtytuł bloga.
Jednak rozglądając się poza blogiem, wszędzie dookoła, lotnictwo wywraca się do góry nogami (skrzydłami?). Mówi się o kryzysie, jakiego dawno (a może nigdy) nie było.
Jeżeli ktoś w tym momencie zachowuje optymizm, to takie podejście jest najczęściej nazywane (delikatnie mówiąc) głupim.
Co słychać na morzu / w lotnictwie?
Czy w związku z tym można obecnie liczyć na pomyślne wiatry, które pomogą adeptowi lotnictwa w osiągnięciu jego upragnionego portu? Jeszcze do niedawna nic na to nie wskazywało.
Zostańmy przy slangu żeglarskim. Ostatnio to tylko cisza na morzu lub, częściej, „wmordewind”, zwany w lotnictwie „headwindem”.
Gdzie by się nie rozejrzało: redukcja etatów, brak nowych ofert pracy, bankructwa linii, redukcja zamówień nowych maszyn, itd.
Mało tego, nawet nie mogłem kontynuować szkolenia z pewnej bardzo prozaicznej przyczyny. Urząd Lotnictwa Cywilnego był zamknięty dla zdających egzaminy teoretyczne.
Jak wspominałem w planach na ten rok i w późniejszym artykule, zakładałem że egzaminy zdam najpóźniej do końca roku. Ale… Sesje egzaminacyjne w kwietniu i w maju zostały odwołane. Czerwcowa stała pod znakiem zapytania, aby w końcu się odbyć.
Ja zrezygnowałem ze względu na to, że przez długi czas nie było wiadomo czy się odbędzie. Kolejne problemy napotkałem jesienią.
Przerwana sesja październikowa (odbył się tylko jeden z dwóch planowanych tygodni sesji), brak sesji listopadowej. Dodatkowo, podobnie jak w czerwcu, długa niepewność, czy sesja grudniowa dojdzie do skutku.
Pozytywy?
W końcu dobra wiadomość, impuls do działania, motywacja. ULC przywraca sesje egzaminacyjne. Grudniowa się odbędzie. Kursanci rzucili się na system rezerwacji tak, że serwery padły.
Udało się zorganizować rezerwacje ponownie, dwa dni później. I udało się. Znalazłem się w gronie szczęśliwców, którzy rezerwację na grudzień posiadają i mogą spokojnie przygotowywać się do egzaminów.
Niemniej, plany z początku roku trzeba było brutalnie zweryfikować i w tej chwili będę niezmiernie zadowolony, jeśli uda mi się w marcu powiedzieć: teoria ATPL zdana.
A jeszcze przed rozpoczęciem zdawania egzaminów ATPL sądziłem naiwnie, że to najtrudniejsza część całego szkolenia. Myliłem się. Najtrudniejsze jest w tej chwili dostanie się do sali egzaminacyjnej 🙂
Szczepionka pomoże?
Jakby szczęścia było mało, pojawiły się wieści o szczepionce na covid. Może finalnie zakończy to całe wariactwo związane z „pandemią” i świat powróci do normalności. Może samoloty zaczną regularnie latać, a linie będą poszukiwać nowych pilotów.
Przecież bardziej doświadczeni piloci kończąc 65 lat (niezależnie od kondycji fizycznej) są wykluczeni z lotnictwa transportowego. Muszą odejść na emeryturę. Czas leci, każdy się starzeje, więc na pewno powstanie kilka wakatów 😉
Zainteresowanie tymi wakatami na pewno będzie olbrzymie. Jednak jestem dobrej myśli. Aby być konkurencyjnym na rynku pracy nie można stać w miejscu i zastanawiać się co przyniesie jutro. Trzeba działać.
Nie oczekuję na lepsze czasy branży lotniczej siedząc na kanapie z załamanymi rękami. Uczę się licząc na to, że dobre wyniki egzaminów pomogą w znalezieniu pracodawcy. Uczę się, bo chcę kontynuować szkolenie bez względu na obecne okoliczności.
Bo jestem niezmiernie ciekaw jak będą wyglądać kolejne „etapy wtajemniczenia” z mojej perspektywy. Przecież teraz przede mną sama esencja: loty według przyrządów, loty na samolocie wielosilnikowym, itd.
Doskonalenie pilotażu, zebranie dotychczasowych umiejętności w spójną całość… Na pewno będę tu opisywał to co dzieje się w moich chmurkach, więc zapraszam do odwiedzin 😉
Tymczasem, zmykam do nauki. Najbliższe egzaminy już od 15 grudnia 🙂