W lotnictwie panuje takie przekonanie, żeby uczeń wyciskał maksimum z każdej godzinki lotu, którą sobie zafunduje. To znaczy: budujesz nalot, odwiedzaj nowe lotniska, wyznaczaj ambitne cele, itd. Wspominam o tym wiele razy na tym blogu (np. przy okazji latania w Wielkiej Brytanii). Tym razem zrobiłem inaczej. Chciałem po prostu lecieć nad Jezioro Śniardwy.